XI Zjazd

2018-10-04  

Relacja z XI Zjazdu Ścibor Bogusławskich

           Zjazd odbył się w dniach 15-16 września 2018 roku w ośrodku konferencyjno-wypoczynkowym „Kormoran” w Mierkach koło Olsztynka na Warmii,  w pięknej okolicy,  nad samym brzegiem jeziora Pluszne  .  Uczestniczyły w nim 64 osoby ( w tym 12 dzieci).

 

Uroczystości tradycyjnie rozpoczęliśmy  Mszą Świętą  w intencji Rodziny. Tym razem  odbyła się ona w  w Orzechowie, miejscowości bez mieszkańców, z  jednym  domem leśniczego i  wspaniałym Kościołem pw. Św. Jana Chrzciciela,z pięknym wystrojem i organami ,których dźwięk podobno zbliżony jest do  tych z Bazyliki w Świętej Lipce. 

 
 

Modliliśmy się o zdrowie i pomyślność Rodziny i Krewnych Ścibor Bogusławskich,  o szczęśliwość wieczną dla zmarłych z Rodziny , o światło żywej wiary dla wszystkich Rodzin oraz ludzi poszukujących wartości i sensu życia. Mszę zakończył koncert organowy – IX symfonia Beethovena zakończony brawami.

Gości przed uroczystym obiadem przywitał Wojtek-organizator Zjazdu w 3 językach : polskim, angielskim i węgierskim , stosownie do narodowości uczestników. Uczczono chwilą ciszy członków Rodziny , którzy zmarli w ciągu ostatnich 3 lat : Krystynę Bogusławską z Matuszkiewiczów, żonę Lecha Bogusławskiego zmarłego w 2013 r. ,  Grzegorza Adamczyka  męża Agnieszki-wnuczki  Wandy Bogusławskiej(linia Jakubińska), Jurka Statkiewicza brata Ewy Kolasińskiej – prawnuka Kazimiery  z d. Bogusławskiej (Drzewieckiej).

Po uroczystym obiedzie, Wojtek posiłkując się synem Maciejem wygłosił krótką mowę i  uhonorował obecnych: Nelę, Włodzimierza , Stanisława, Sławka i Zbyszka  Bogusławskich wygrawerowanymi tabliczkami przytwierdzonymi do  drewnianych podstawek. Podziękowaliśmy za to , że  możemy  ich  kochać za   dobroć, uczciwość ,skromność i krzewienie wiedzy o Rodzinie. Upominki wręczali Małgosia Kasprzycka,   Hania Janosik , Ania Bogusławska,  Jan i Wojtek  Bogusławscy.

 
 

 

Odśpiewano „STO LAT” i potem hymn rodzinny. Były brawa, łzy i wzruszenie.  Spotkanie zostało zakończone  krótkim  przemówienie  Sławka Bogusławskiego.

Spotkanie wieczorne rozpoczęliśmy  filmem z 1 Zjazdu w Bajce oraz innych wg życzenia. Były chwile wzruszeń bo zobaczyliśmy osoby które już odeszły, chwile zadumy nad upływającym czasem  i zmieniającym się wyglądem  naszym i dzieci już dorosłych. Zaserwowane dania grillowe i trunki sprzyjały dyskusjom i wzajemnemu poznawaniu się.  Można było dalej się integrować  tańcząc przy muzyce którą zarządzała Zosia Bogusławska.  Hulanki trwały do późnej nocy.

 

Następnego dnia po śniadaniu zorganizowaliśmy spotkanie wszystkich uczestników Zjazdu by porozmawiać o następnym  zjeździe  oraz zagospodarowaniu pieniędzy zgromadzonych na naszym koncie. 

Wojtek Bogusławski zaproponował, by pieniądze z funduszu rodzinnego  przekazać w całości Rafałowi  Bogusławskiemu na dokończenie prac nad książką o Rodzinie, bo jeśli dzieło to nie zostanie zakończone teraz to nie powstanie nigdy, na takiego historyka  jak Rafał czekaliśmy paręset lat i nie możemy zaprzepaścić takiej możliwości. Propozycję poddano głosowaniu i przyjęto ją jednogłośnie. Pieniądze są w akcjach i będą sukcesywnie sprzedawane,   by nie stracić.
Następny zjazd za dwa lata zobowiązali się zorganizować wspólnie lub oddzielnie Marcin Kwiatkowski i córki Cioci Wandy Thun, : Kasia  Dobrowolska i Małgosia Kacprzak. Mają w niedługim czasie ostatecznie ustalić organizatora.  Nie podjęto decyzji lokalizacji zjazdu a było ich kilka : Mazury wschodnie, Jastarnia lub może powtórnie Mierki.

Resztę dnia spędzono rekreacyjnie i na dyskusjach.

Po obiedzie rozjechaliśmy się do domów.

 

Podsumowanie:

1.       W XI Zjeździe uczestniczyło 64 osoby, co czyni go jednym z największych.

2.       Spotkały się w nim 4 pokolenia Bogusławskich, potomków Włodzimierza.

3.     Mielismy na Zjeździe obywateli  z Polski a także z Wielkiej Brytanii (Ania Randall-Pstrokońska i Ryszard Bieniasz) i Węgier (Biankę Deutschman-Májay) . Ryszard jest drugim pokoleniem urodzonym w Anglii i  mówi po Polsku.

4.    Osoby w wieku do 41 lat stanowiły prawie 44 % (28 osób) , seniorzy powyżej 80 lat  ok. 13 %

 

 


5.       Najliczniej stawiły się rodziny:

                - Marty i Wojtka Bogusławskich,  z dziećmi i wnukami – 11 osób, 3 pokolenia,

            - Krystyny i Krzysztofa Deutschmanów  -  8 osób , 3 pokolenia  

       6. Następny zjazd  za dwa lata zobowiązali się zorganizować wspólnie lub

               oddzielnie  Marcin   Kwiatkowski i córki Cioci Wandy Thun, : Kasia  Dobrowolska i

                Małgosia  Kacprzak.

       7.  Kwoty z funduszu rodzinnego zostaną w całości przekazane Rafałowi w celu 

             skończenia książki o Rodzinie.



 
   

 





Wyróżnienie

 

 

Kochani !

                na poprzednim zjeździe w Hucisku koło Częstochowy, organizatorzy Małgosia i Wojtek Kasprzyccy uhonorowali naszych bohaterów z czasów II wojny i Powstania Warszawskiego:

Panią Marię Wilgat, Ciocię Wandę Thun i Ciocię Ninkę  Bogusławską.

Bez wątpienia osoby te ryzykując własnym życiem, ratując też inne życie , walczyły o Polskę, za naszą wolność, za godne życie dla siebie i bliskich. Gdy na uroczystości zjazdowej wspomniano o ich patriotyzmie odniosłem wrażenie , że  uhonorowanie nieco je zdziwiło, bo uważały, że inaczej postąpić nie mogły. Nie obnoszą się ze swoimi zasługami i nie oczekują apanaży i rozgłosu. One takie są.  Na tym polega prawdziwy patriotyzm. Postronni  powinni ocenić czy ktoś jest patriotą czy nie. Samemu nie można takiej oceny zrobić. Co najwyżej można chcieć postępować patriotycznie i mimo dobrych chęci nie zawsze się to udaje.

                 Po wojnie słowo patriotyzm się deprecjonowało. Pojawili się tzw. samozwańczy patrioci jak Związek Patriotów Polskich z Wanda Wasilewską, Patriotyczny Ruch Ocalenia Narodowego ( PRON) z Jaruzelskim i teraz też nie brakuje osób i ruchów  które zwą się patriotycznymi, a patriotami są … bo tak mówią.

Kto jest dzisiaj patriotą, czy w ogóle teraz tacy są ?

Przecież pokolenie  Bogusławskich żyjące po wojnie w czasach szalejącej komuny nie walczyło z bronią w ręku, tylko ciężko pracowało. Odbudowywali  kraj i tworzyli swoje życie według swoich zasad , wbrew ideologii głupoty i prostactwa, Zdobywali wykształcenie często  dzięki nieprawdopodobnym wyrzeczeniom,  z piętnem rodziny inteligenckiej. Żaden Bogusławski nie należał do partii za co byli wielokrotnie szykanowani  i poniżani.

Mimo tych przeciwności zachowali  swoją wiarę, poczucie godności, uczciwości ,  skromności i roztropności . Przekazali potomnym jak żyć uczciwie,  jak żyć w rodzinie, jak pracować , jednym słowem  jak żyć dla Polski. Przecież to wymagało olbrzymiej siły charakteru. Wiedzieli, że tylko swoim przykładem mogą potomnym pokazać jakim być i jak żyć.

Moja prababcia przekazała mojemu Ojcu , a on swoim synom i wnukom słowa proste i ważne też teraz.

„Drugiego człowieka zawsze trzeba szanować i wysłuchać,  trzeba ludziom pomagać” 

 Oni , pokolenie przedwojenne i powojenne tak żyli.

 Są wśród nas  niezłomni w swoich przekonaniach i prawości, ci, którzy starali się przekazać potomnym to co ważne w życiu człowieka i Polaka, ci którym w czasach komunizującej Polski nie złamano charakterów, ci którzy wywalczyli ze swoimi wychowankami o Wolną Polskę , bez oddania strzału. Oby nie zmarnowano ich dorobku.

Na obecnym Zjeździe Ścibor Bogusławskich chcemy oddać cześć naszym  patriotom czasu pokoju, naszym Seniorom.

Oni reprezentują tych wspaniałych i szlachetnych  którzy odeszli  jak Lech i Krystyna Bogusławscy i  innych oraz tych którzy nie mogli przybyć ze względów zdrowotnych jak Kornelia i Janusz Bogusławscy 

 Uhonorowani zostali :

Nela,  Włodzimierz , Stanisław, Sławek i Zbyszek Bogusławscy

 

 

<< powrót do tekstu>>


Reset na Jubileusz 20 lecia  Zjazdów Rodziny Ścibor Bogusławskich

 

     Spotykamy się tu na 20-ej rocznicy naszych zjazdów. Jak widać, spotykamy się tu  w komfortowych warunkach, w obiekcie przeznaczonym dla Notabli komunistycznego reżimu.

     Dotychczas nie mieliśmy takich możliwości i w zasadzie nasze spotkania odbywały się w post-PRL-owskich obiektach FWP. z wyłączeniem VII zjazdu, który miał miejsce w ruinach Zamku w Uniejowie .No cóż, ruiny te nie robiły na nas szczególnie przykrego  wrażenia, gdyż były nam dobrze znane z minionego okresu, wszak cała Polska była w ruinie w wyniku przeprowadzania nieudolnych przemian społeczno-gospodarczych. Ale miejsce to, tu w Zamku Uniejowskim,  było przecież nam bliskie, bardzo bliskie, bo tu miał miejsce w 1977r. jubileusz 50-lecia ślubu moich Rodziców. Oni na pewno z zaświatu na nas patrzyli i cieszyli się, że tu byliśmy i że o Nich pamiętaliśmy. Dziś pewno też na nas patrzą i cieszą się, że przejęliśmy ich dziedzictwo, że dzięki ich życiu, dzięki ich jubileuszowi i dzięki naszym zjazdom rodzinnym, może następne pokolenia też przejmą to dziedzictwo i pozostanie, może niewielkie, ale jednak,  współbrzmienie i poczucie tożsamości.

   Na II zjeździe w Poraju koło Częstochowy, też w warunkach FWP, miało miejsce ważne wydarzenie naszego Rodu: spotkanie się dwóch gałęzi jednego pnia Ścibor Bogusławskich.  Dzięki wnikliwej penetracji naszych korzeni, prowadzonej przez gorliwych genealogów: Wojciecha i Rafała Bogusławskich, odkryto wspólne korzenie jednego pnia Rodu Ścibor Bogusławskich, którego konary rozeszły się w XVIII w. tworząc gałęzie: Jakubińską i Franciszkańską. Odkrycie to zaowocowało spotkaniem przedstawicieli tych Gałęzi i podpisaniem w dniu 26.05.2001r. Konkordji Rodu Ścibor Bogusławskich h. Ostoja. Konkordia ta miała zacieśniać i pogłębiać stosunki rodzinne, ale jednak nie spełniła w pełni naszych oczekiwań. Dla wielu osób nasz zjazd nie jest wyrazem obowiązującej jedności i tożsamości rodzinnej. Są tego różne przyczyny i różnie je interpretujemy, ale mnie szczególnie martwi to, że po śmierci wielce szanowanego Seniora Gałęzi Jakubińskiej parafującego Konkordat, Lecha Bogusławskiego i Jego Małżonki Krystyny, Gałąź Jakubińska  jest dziś prawie nieobecna. Ale bardzo Się cieszę, że tu są z nami Joanna i Krzysztof Kozłowscy, którzy, mam nadzieję, będąc szczepem Jakubińskim na gałęzi Franciszkańskiej, szczepem  pobranym z Gałązki Krystyny i Lecha Bogusławskich, gałązki nam najbliższej, będzie szczepem który się  rozwinie i przywróci zobowiązania Konkordji. Dbajmy o to, bo wydaje mi się, że jest to bardzo, bardzo ważne. Przecież zjazdy nasze miały łączyć rozległe gałęzie rodzinne i ich przyjaciół, a różnice w poglądach i ich wyrażanie, w dojrzałych społeczeństwach nie doprowadzają do rozłamu a do odnajdywania najwłaściwszej drogi postępowania i rozwiązywania problemów. Dziś jesteśmy świadkami procesu odwrotnego, podzielenia społeczeństwa jak nigdy dotąd. Różniczkujmy się, to bardzo ciekawe i twórcze, ale nauczmy się też całkować, wszak całkowanie jest konsekwencją różniczkowania. Dziś zastanawiamy się czy nasze zjazdy będą kontynuowane, kto wie czy właśnie nie dlatego, że się różniczkujemy a nie umiemy  się całkować. Uczmy Się tego, bo to bardzo ważna dziedzina nauki.

      Przed tym zjazdem nasi genealodzy odkryli dalszych przedstawicieli naszej Gałęzi Franciszkańskiej. Wojtek zawiadomił ich o zjeździe, zapraszając do wzięcia udziału. Nie skorzystali z naszego zaproszenia, a szkoda, bo już raz natrafiliśmy na ślady tej rodziny, a mianowicie grób Czesława Bogusławskiego mieszkającego przed wojną w majątku Dobieszowice koło Piekar Śląskich, gdzie był On administratorem tego majątku. Czesław Bogusławski urodzony 2.02.1872rw Kuczkowie, syn Lucjana i hrabianki Emilii Taczanowskiej przed przyjazdem do Dobieszowic mieszkał w Tyńcu pod Kaliszem. Czesław dobrze musiał się zasłużył mieszkańcom Dobieszowic, jeżeli kilka lat temu, a długo, długo po jego śmierci, ich mieszkańcy z własnej inicjatywy przystąpili do odbudowania, na cmentarzu w Bobrownikach, zaniedbanego grobu Czesława zmarłego  27.03.1933 r. Koordynatorem odbudowy tego grobu był Janusz Hetmańczyk, gorliwy tropiciel dziejów wsi Dobieszowice. Dowiedziawszy się o tym, Wojtek  przekazał pewną sumę na odbudowę grobu i wystosował list dziękczynny na ręce Pana Hetmańczyka, który ja osobiście mu przekazałem i odwiedziłem grób w Bobrownikach.(pokoleniowo Czesław jest rówieśnikiem naszego Dziadka Dziedzica, a więc dla nas 80-latków(+) też był Dziadkiem, a ich i naszymi wspólnymi przodkami byli Maksymilian Bogusławski i Faustyna Kiedrowska w II połowie XVIIIw.).

       Ale to jest już przeszłość, a nas przecież interesuje przyszłość, ta przyszłość, która tak obiecująco zaprezentowała się na X Zjeździe w Orlim Gnieździe, a ta przyszłość, to  przecież pokolenie naszych Prawnuków. To największa radość i poczucie naszego trwania.  Dziś przeżywamy obecność kolejnych Prawnuków, bowiem przyleciały tu Orlęta (Kaja i Zuzanna), które nie doleciały do Orlego Gniazda i nie było też Jakuba i Ignasia Maryańskich. Przywitajmy ich gorąco i życzmy sobie, by na następnym zjeździe nie brakło żadnego reprezentanta naszej przyszłości z Magdalenką Gabrysiak, obiecującą aktorką i przyszłym Kubicą, Marcelem Kasprzyckim na czele. A może i zagranicznym Prawnukom naszej Wandzi udałoby się przyjechać, jeżeli do następnego zjazdu w ogóle dojdzie. Wszak i dziś gościmy zagranicznych Gości, Anię Randall-Pstrokońską z Synem Ryszardem Bieniaszem, których serdecznie witamy i cieszymy się z ich obecności. Już po raz drugi na naszych Zjazdach, a właściwie to trzeci, bo w Poraju przecież byli Maciejowie Poraj Pstrokońscy. Podczas Zjazdu w Orlim Gnieździe mieliśmy ciekawe zestawienie: przyszłości, w postaci obecności naszych Prawnuków i przeszłości, w możliwości zwiedzania ruin zamków na szlaku Orlich Gniazd. Ale poza ruinami, które jak już wspomniałem, nie są szczególną atrakcją i nowością, mieliśmy okazję  obejrzeć doskonale odbudowany Zamek w Bobolicach, który stanowi teraz tło „Korony Królów”, największej chluby i chwały TVP pod wodzą Jacka Kurskiego. Zastanawiać się tylko możemy jak to się stało, że odbudowano tak pomyślnie historyczny zabytek w czasach kondominium Rzeczy Pospolitej. Odpowiedź jest prosta: niedopatrzenie, właściwe tamtej władzy.

    Na zakończenie chciałbym wyrazić moje stanowisko odnośnie pytania o przyszłość naszych zjazdów. Dla naszego pokolenia 80-latków +, zjazdy te są błogosławieństwem, bo możemy jeszcze raz widzieć Was wszystkich razem, możemy powspominać tych którzy od nas już odeszli, a których tak bardzo kochaliśmy. I dla tego też, że możemy razem spotykać się z bliskimi i dalszymi, tymi którzy w trudnych sytuacjach życiowych okazują się nam bardzo, bardzo bliscy. Mam tu na myśli w szczególności Grażynę Hernik i Elżbietę Kwiatkowską, które w bardzo, bardzo trudnych dla mnie chwilach, po ciężkim wypadku mojego wnuka, wykazały bardzo serdeczne zainteresowanie, współczucie oraz wyrazy pociechy i nadziei. A przecież gdyby nie nasze zjazdy, to byśmy chyba o sobie nawet niewiele wiedzieli.

      Możliwe, że kolejnych zjazdów my  już nie doczekamy, albo ich już nie będzie, bo następne pokolenia nie przejmą dziedzictwa i pozostanie tylko żal, ale też i wdzięczność, wdzięczność  za przeżycie tych  dotychczasowych zjazdów.

 

 <<powrót do tekstu>>