2008-11-11  

11 listopada 2008

Irena z Siecińskich Woltyńska

Malarka krajobrazu sieradzkiego ( patrz akwarele)

 

Rafał Bogusławski

Artykuł ten dedykuję mojej Mamie Kornelii Bogusławskiej.

 

Tam gdzie toczy się gra między plamami koloru, gdzie mieszanina barw i świateł stanowi jedność wyłania się pejzaż, dobrze nam znany, równinny, pleciony złocistymi polami i zielonymi łąkami, gdzieniegdzie skrzący wstęgą rzeki, falujący leśnym horyzontem.

Rysunek niewyraźny, to gra barw i świateł tworzy obraz. Delikatne pociągnięcia pędzla, których intensywność zastępuje dokładność wykończenia, tworzą układ kompozycyjny dzieła. Tak można najkrócej opisać malarstwo Ireny z Siecińskich Woltyńskiej, która utrwaliła pędzlem tak bliski naszemu sercu krajobraz Ziemi Sieradzkiej.


( inne akwarele)


Irena z Siecińskich Woltyńska urodziła się w niedzielę 27 lutego 1898 roku w Łodzi.

Była córką Teodozji z Madlerów[1] i Piotra Władysława Siecińskiego[2]. Miała siostrę Eugenię[3] oraz troje rodzeństwa przyrodniego –  Kornelię[4], Władysławę[5] i brata Kazimierza[6] zrodzonych z pierwszego małżeństwa matki z Ignacym Bogusławskim[7].



Dzieciństwo spędziła w majątku dzierżawionym przez rodziców - Brużyczka Mała, leżącym między Aleksandrowem Łódzkim a Zgierzem. Był to w jej życiu chyba najszczęśliwszy okres, który często wspominała z rozrzewnieniem. Niestety okres ten nie trwał długo. Tuż przed wybuchem I wojny światowej ojciec Ireny zgromadziwszy spory kapitał odstąpił dzierżawę z zamiarem kupna innego majątku ziemskiego na własność. Do planowanej transakcji jednak nie doszło ponieważ wybuchła wojna i pieniądz zaczął błyskawicznie tracić na wartości. Siecińscy stracili niemal całkowicie swoje oszczędności. Zamieszkali w pobliskiej Łodzi lecz nie było to wymarzone miejsce dla ojca Ireny. Niebawem Piotr Sieciński znalazł zatrudnienie jako zarządca dóbr ziemskich poza Łodzią i tam też musiał się przeprowadzić. Irena pozostała w Łodzi (wraz z rodzeństwem i matką), gdzie odebrała staranne, jak na owe czasy, wykształcenie, uczęszczając do elitarnej szkoły dla dziewcząt Heleny Miklaszewskiej[8].

Po zakończeniu edukacji Irena Siecińska została zatrudniona przez zaprzyjaźnionego z rodziną Jerzego Jakubowskiego, dziedzica rozległych dóbr Pruszków koło Łasku, jako nauczycielka jego córek. Mieszkała we dworze pruszkowskim kilka lat. Oprócz dawania lekcji pannom Jakubowskim prowadziła miejscową szkółkę (przedszkole) dla dzieci z okolicznych gospodarstw. Okres pruszkowski w życiu Ireny Siecińskiej był bardzo ważny i głęboko utkwił w jej pamięci. Był to czas, nie tylko samodzielnej pracy ale również intensywnego życia towarzyskiego. Jakubowski gościł w Pruszkowie okolicznych ziemian, krewnych i znajomych. Irena uczestniczyła w tych spotkaniach i zabawach jako przyjaciółka domu. Często odwiedzała rodzinę zamieszkałą w okolicy – brata Kazimierza w Łasku, Madlerów w Zielowie, Bogusławskich w Janowie. Lubiła przejażdżki bryczką nad pobliską Grabię i nieco dalej wzdłuż Widawki i Warty. Napawała się pięknem krajobrazu, który wywarł na niej silne piętno. Wiele lat później dała temu wyraz pędzlem przeżywając te chwile jakby od nowa.

19 lutego 1924 r. Irena Siecińska wyszła za mąż za Mariana Woltyńskiego[9] architekta z Krakowa, którego poznała tuż po zakończeniu I wojny światowej, gdy jako legionista stacjonował w okolicach Łodzi. Okres narzeczeństwa trwał kilka lat. Po ślubie młodzi małżonkowie zamieszkali w Sosnowcu, gdzie Marian Woltyński otrzymał intratną propozycję pracy. 



Tam też przyszedł na świat w 1928 roku ich pierwszy syn – Mirosław. W następnym roku Marian Woltyński został inspektorem budowy huty w miejscowości Huta Królewska (dziś Chorzów), gdzie przeniósł się wraz z rodziną. W Hucie Królewskiej przyszła na świat córka Kornelia (1929) i najmłodszy syn Rafał (1933). Po zakończeniu budowy huty, Irena i Marian wraz z dziećmi przeprowadzili się do Lwowa, gdzie Marian Woltyński jako architekt objął posadę w magistracie miasta. Państwo Woltyńscy mieszkali w kamienicy magistrackiej we Lwowie niedaleko Parku Stryjskiego. Dom był zamożny i radosny. Szczęście nie trwało jednak długo - wybuchła II wojna światowa, która ciężko doświadczyła rodzinę. By zapewnić dzieciom podstawowe artykuły Woltyńscy sprzedawali za bezcen wartościowe przedmioty i pamiątki rodzinne. Życie było przepełnione strachem. Rodzina Woltyńskich jako należąca do inteligencji była „niewygodna” dla okupantów i cudem przetrwała czas wojny. Dwukrotnie znajdowała się na liście mieszkańców przeznaczonych do wywiezienia - raz w 1941 roku na Sybir, drugi raz w 1944 do Oświęcimia. Działania wojenne były „szczęśliwe” dla Woltyńskich - w obu przypadkach do wywózki nie doszło, bo okupant ... nie zdążył.

Po zakończeniu II wojny światowej Irena i Marian długo nie mogli pogodzić się z faktem, że Lwów już nie jest polski. Wyjechali stamtąd ostatnim możliwym transportem, wyposażeni tylko w podstawowe rzeczy. W 1946 roku osiedlili się w Krakowie, otrzymując jako repatrianci tymczasowe pomieszczenie przy ulicy Zygmunta Augusta. Marian Woltyński otrzymał pracę w biurze projektowym przy Urzędzie Wojewódzkim, z którego otrzymał przydział mieszkania przy Alejach Słowackiego w Śródmieściu. Życie zaczęto wracać do normy. Dzieci otrzymały staranne wykształcenie i usamodzielniły się. Najstarszy syn Mirosław poszedł w ślady ojca Mariana uprawiając zawód architekta, młodszy Rafał ukończył krakowską Akademię Rolniczą a córka Kornelia uzyskała dyplom Wydziału Architektury Wnętrz ASP w Krakowie. Po przyjściu na świat wnuków, Irena zamieszkała w Łodzi z córką Kornelią Bogusławską, pomagając jej w wychowywaniu dzieci – Rafała i Nel. Marian Woltyński pozostał z najmłodszym synem Rafałem w Krakowie. Wakacje spędzał jednak zawsze z żoną i wnukami w Szczawinie koło Zgierza. Irena Woltyńska nie wróciła już nigdy na stałe do Krakowa, wiążąc swoje życie z córką i wnukami. W 1978 roku zamieszkała z nimi w Bielsku-Białej. Mieszkając w górach tęskniła za równinami, gdzie się wychowała. Było to szczególnie widoczne w malarstwie, które zaczęła uprawiać w wieku osiemdziesięciu lat. Jest autorką ponad stu obrazów akwarelowych i pastelowych oraz szkiców. Większość z nich to krajobrazy nizinne Sieradzczyzny, zapamiętane z okresu swej młodości. Obrazy znajdują się w kolekcjach rodzinnych oraz osób zaprzyjaźnionych w kraju i za granicą. Irena z Siecińskich Woltyńska malowała niemal do ostatnich chwil życia, komunikując się w ten sposób ze światem, z którym porozumienie nastręczało jej trudności z powodu upośledzenia słuchu. Woltyńska była osobą światłą, lubiła książki, interesowała się najnowszymi osiągnięciami naukowymi. Zmarła w wieku 101 lat l kwietnia 1999 roku i została pochowana na cmentarzu parafialnym Matki Boskiej Królowej Polski w Bielsku-Białej.

            Niezwykle cenne i interesujące są wspomnienia jej córki Kornelii Bogusławskiej, które przytaczam w tym miejscu gdyż ukazują nam Irenę Woltyńską od strony jej osobowości i są bezcennym uzupełnieniem wiedzy o artystce.

Czasy sprzed II wojny światowej pamiętam jako coś bardzo pięknego. Często drobne nawet przeżycia z moją rodziną, matką Ireną z Siecińskich h. Rogala, ojcem Marianem Woltyńskim i braćmi Mirosławem i Rafałem napawały ogromną radością , spokojem i miłością.

Matka moja Irena była kobietą o ogromnej wrażliwości, wrodzonej inteligencji i cała przesiąknięta miłością. Kochała wszystkich i wszystko co ją otaczało. Ale zamartwiała się drobiazgami, na które nikt nawet nie zwracał uwagi. Była utalentowana. Pamiętam piękne przyjęcia przed wojną. Stoły zawsze inaczej nakrywane, artystycznie przybierane przez nią samą. Gościom na ten widok dech zapierało w piersiach. Lubiłam patrzeć na radość i dumę mamy z jeszcze jednego udanego jej popisu. O mieszkanie zawsze dbała w czym pomagał mój ojciec nie szczędząc funduszy. Współczułam służącym zatrudnionym u nas bo matka wymagała ogromnej sterylności i porządku. Wyniosła to chyba z dworu szlacheckiego, w którym się wychowywała. Mam przed oczami codzienne pastowanie i froterowanie szczotkami podłóg, wycieranie kurzu z każdego kątka i sprawdzanie przez mamę czy wszystko jest należycie posprzątane, poukładane na swoim miejscu i pochowane. Przy tych wymaganiach była kochana przez służące bo o nie bardzo dbała pod każdym względem.

Mieszkaliśmy we Lwowie naprzeciw parku Stryjskiego. Wychodziła z nami – dziećmi na spacery i zachwycała się pięknymi widokami. Musieliśmy zawsze grzecznie iść trzymając się za rączki  pod bacznym okiem mamy i wszystko było źle. A to nie garb się, a to nie stawiaj za dużych kroków, nie kiwaj się lub trzymaj prosto głowę uniesioną do góry, itp. Wychowywała nas z ogromna dbałością. Byliśmy dziećmi z tak zwanej dobrej rodziny i musieliśmy temu sprostać. Mama chodziła dostojnie po alejkach, zawsze elegancka i trochę zadumana. Myślała i opowiadała nam w drodze o czasach swojego dzieciństwa. O polach, lasach, zjazdach rodzinnych i odwiedzinach sąsiadów, jakichś dworkach, bryczkach, którymi jeździła i taka pełna zamyślenia siadała na ławce. My korzystaliśmy z tej jej zadumy i zaczynaliśmy brykanie już nie tak kontrolowane.

Wojna! Od pierwszych prawie dni zaczęła się bieda i głód. Ojciec Marian, znany lwowski architekt musiał się ukrywać. Żyliśmy cały czas okupacji sowieckiej i niemieckiej z wyprzedaży wszystkiego co było w domu. Sowietki kupowały koszule nocne mamy biorąc je za suknie balowe. Niektóre meble m.in. z gabinetu ojca i porcelana zostały wywiezione do Moskwy. Porcelana była stylowa, ojciec przed wojną sprowadził ją z Wiednia. Wazony, różne elementy dekoracyjne, dywany. To na początek. Zawsze mamie trudno było się z tym wszystkim rozstawać. Nawet mój wózek dla lalki został sprzedany dla dziecka Rosjanki. Był piękny, niemal jak prawdziwy, duży. Dom pustoszał. Tyle przecież lat trzeba było z czegoś żyć. Nie zapomnę jednak kiedy mama śmiała się do rozpuku jak Ukrainka przyjechała pod dom furą z prowiantami – mąką, burakami, ziemniakami, serem, za które nie chciała pieniędzy tylko „stit szo chraje”. Mama śmiała się, ale jednocześnie zastanawiała czy nie oddać jej fortepianu Koch & Korselt żeby dzieci miały co jeść. Była bardzo odważna co nas napawało lękiem. Potrafiła iść z bańką po mleko do dość odległego gospodarstwa gdzie nad głowami wybuchały szrapnele. My siedzieliśmy w piwnicy chroniąc się przed bombami. Mama szczęśliwie wracała do nas z mlekiem. Wiele go się wychlapywało bo padała na ziemię i chowała się po drodze gdzie się dało. O siebie nigdy się nie bała, myślała tylko o nas. Wiele było przeżyć smutnych, strasznych związanych z wojną. Kiedy było jej bardzo ciężko modliła się długo, bardzo długo. Kazała również nam uczestniczyć w tych modlitwach. Zawsze wierzyła w siłę modlitwy i uważała, że to ona ochroniła nas wszystkich przed nieszczęściami. Ojciec, jej ukochany mąż Marian też jakimś cudem ocalał. Był ogromnym patriotą, legionistą, odznaczonym m.in. Krzyżem Niepodległości z czego mama była zawsze bardzo dumna.

Po wojnie wyjazd jako repatrianci ze Lwowa do rodzinnego miasta mojego ojca – Krakowa. Przeżycia wojenne we Lwowie matka wymazała całkowicie z pamięci. Natomiast ciągle wspominała pola, lasy, stawy, życie sielskie na Ziemiach Sieradzkich: Zelów, Pruszków, Buczek, Łask, Kociszew, Małą Brużyczkę. Te wspomnienia upamiętniła w malarstwie. Jako pejzażystka malowała techniką akwarelową ciepłe, jasne, pogodne pejzaże z tamtych ziem ze wspomnień, z pamięci. Ponieważ z wiekiem stawała się coraz mniej sprawna, cierpiała że nie może już pracować pędzlem. Była jednak zawsze pogodna, kochająca wszystkich i cierpliwa. Wiele czytała i znalazła nowe hobby. Zaczęła szydełkować. Spod jej ręki powstawały piękne z kordonku serwetki. Była prawdziwą, utalentowaną, wrażliwą artystką.

 

Umierając prosiła żeby jej nie przeszkadzać odejść. Zmarła cichutko, pogodnie. Nie wiemy czy cierpiała, nigdy się na nic nie skarżyła. Była człowiekiem wielkim. Szkoda tylko, że o tym wiemy teraz, gdy jej brakło[10].



[1] Teodozja Joanna Madler, urodzona 25 maja 1863 r. w Kociszewie koło Zelowa. Córka Józefy z Kozłowskich i Jakuba Madlera. W lutym 1886 r. wstąpiła w związek małżeński z Ignacym Henrykiem Bogusławskim, właścicielem nieruchomości w Zelowie, po którego śmierci (1894 r.) wyszła za mąż za Piotra Władysława Siecińskiego. Ostatnie lata swojego życia spędziła w Łodzi mieszkając u swej córki (z pierwszego małżeństwa) Kornelii, żony Henryka Szulca. Teodozja zmarła 12 lutego 1953 r. i została pochowana na julianowskim cmentarzu w Łodzi.

[2] Piotr Władysław Sieciński h. Rogala, urodzony 23 kwietnia 1867 r. w Rgilewku (parafia Bierzwienna) koło Kłodawy w majątku swych rodziców Antoniny z Wieczorków i Piotra Siecińskiego. Na przełomie XIX i XX w. dzierżawił majątek Brużyczka Mała. Ostatnie lata życia spędził w Aleksandrowie Łódzkim.

[3] Eugenia Siecińska, urodzona 17 listopada 1896 r. Córka Teodozji Madler i Piotra Siecińskiego. Małżonka Stefana Tarczyńskiego h. Tarnawa z którym miała syna Kazimierza. Przez wiele lat mieszkała w Łodzi gdzie zmarła 21 października 1993 r.

[4] Kornelia Stanisława Bogusławska, urodzona 31 marca 1890 r. w Zelowie. Córka Teodozji Madler i Ignacego Bogusławskiego. Właścicielka sklepu papierniczego przy ul. Kopernika w Łodzi. Małżonka Henryka Szulca, radnego m. Łodzi, prezesa Zjednoczonego Związku Zawodowego Polska Praca, zamordowanego przez Niemców 12 listopada 1939 r. na terenie poligonu wojskowego na Bursie w Łodzi. Miała syna Jerzego, architekta. Zmarła w 1969 roku.

[5] Władysława Seweryna Bogusławska, urodzona 26 grudnia 1892 r. w Zelowie. Córka Teodozji Madler i Ignacego Bogusławskiego. Zmarła w dzieciństwie.

[6]  Kazimierz Bogusławski, urodzony 10 stycznia 1887 r. w Zelowie. Syn Teodozji z Madlerów i Ignacego Bogusławskiego. W czerwcu 1907 roku ukończył Szkołę Handlową Kupiectwa Łódzkiego następnie podjął studia w Belgii. Uczestniczył w I wojnie światowej. W okresie międzywojennym był dyrektorem Banku Spółdzielczego w Łodzi i właścicielem sklepu papierniczego przy ul. Andrzeja Struga. Odznaczony został Srebrnym Krzyżem Zasługi za działalność społeczną, dotyczącą obronności kraju. Był wieloletnim członkiem Zarządu Stowarzyszenia Polskich Kupców i Przemysłowców Chrześcijan w Łodzi. W roku 1921 ożenił się ze Stanisławą Cygańską (odznaczoną Medalem Niepodległości za działalność w POW), córką Hipolity z Gruszczyńskich i Włodzimierza Cygańskiego h. Prus I, dziedzica dóbr Dąbrowa w pow. łaskim oraz właściciela majątków: Dąbrówka Szadkowska (parafia Wierzchy) i Kowalew (parafia Buczek). Kazimierz Bogusławski miał dwóch synów - Lecha Włodzimierza i Janusza Wojciecha.

[7] Ignacy Henryk Bogusławski h. Ostoja, urodzony 4 stycznia w Korczewie (parafia Bogdanów) koło Bełchatowa. Syn Ludwiki z Kilińskich i Antoniego Jana Bogusławskiego (ziemianina, współwłaściciela dóbr Korczew oraz osad rolnych w Janowie i Tosinie koło Zelowa). Ignacy Bogusławski był właścicielem kamienicy przy rynku w Zelowie. Ożenił się z Teodozją Madler, z którą miał troje dzieci – Kornelię Stanisławę, Władysławę Sewerynę i Kazimierza. Bogusławski był człowiekiem chorowitym, ostatnie lata swego życia spędził w łóżku nie mogąc chodzić. Na jaką chorobę zaniemógł, nie wiadomo ale z pewnością miało to związek ze służbą wojskową w armii carskiej. Zmarł młodo, 26 grudnia 1894 r. w Zelowie.

[8] J. Podoska [redakcja] Łódź Śródmieście cz. 2 [w] Gazeta Wyborcza 20 września 2007 – „Gimnazjum Humanistyczne Żeńskie Heleny Miklaszewskiej to jedna z najbardziej znanych i zasłużonych dla Łodzi szkół. Początkowo funkcjonowała w okazałej kamienicy przy ul. Sienkiewicza 61. Miała 11 klas, kilka pracowni, kaplicę i pomieszczenia biurowe. Miklaszewska przejęła ją w 1911 roku. Przełożona szkoły cieszyła się ogromnym autorytetem [...] gimnazjum kształciło nie tylko intelekt, ale dbało także o poziom

wychowania religijno-moralnego i patriotycznego”.

[9] Marian Franciszek Woltyński, urodzony 2 lutego 1895 r. w Krakowie. Syn Marii z Falczyńskich i Jana Woltyńskiego. Absolwent Szkoły Budowniczych w Wyższej Szkole Przemysłowej w Krakowie. Studiował w Belgii w Institut Superieur Technique et Colonial de Liege. Uczestniczył w I wojnie światowej w II Brygadzie Legionów Polskich. Odbył kampanie: karpacką, besarabską i wołyńską. Kilkakrotnie ranny m.in. w bitwie pod Kirlibabą w styczniu 1915 r. Wielokrotnie odznaczany m.in. Krzyżem Niepodległości. Autor wielu projektów architektonicznych. Prowadził wielkie budowy m.in. Gmachu Województwa i Sejmu Śląskiego. Wieloletni pracownik magistratu we Lwowie za co otrzymał z rąk wojewody lwowskiego Brązowy Medal. Ożenił się z Ireną Siecińską, z która miał troje dzieci: Kornelię Bogusławską, Mirosława, architekta i Rafała, przedsiębiorcę. Umarł 21 stycznia 1985 roku i został pochowany na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie.

[10] Wspomnienia Kornelii Bogusławskiej, rękopis, czerwiec 2008 r. [Kornelia Barbara z Woltyńskich Bogusławska, urodzona 16 listopada 1929 r. Córka Ireny Siecińskiej i Mariana Woltyńskiego. Absolwentka Wydziału Architektury Wnętrz ASP w Krakowie. Małżonka doc. dr inż. Janusza Wojciecha Bogusławskiego, z którym ma córkę Nel Annę i syna Rafała Mariana].

 

 

 

AKWARELE IRENY WOLTYŃSKIEJ Z SIECIŃSKICH

 

   

 

<<<<<